piątek, 13 kwietnia 2012

M31- Kolejna klapa protestów w sosie "alterglobalistycznym"?

Czytając dyskusję jaka się wywiązała po 31 marca jak i wiedząc mniej więcej co się działo w trakcie organizowania tej wspaniałej imprezy, chciałbym się podzielić moją opinią na temat kilku jak widać palących problemów sądząc po tonie w jakim odbywa się dyskusja.

Część osób zarzuciła protestowi, że brała w nim zdecydowanie za mała liczba osób. Dla mnie argumenty tego typu są czymś zupełnie pozbawionym sensu. Pozwolę sobie tylko na przypomnienie, że największy protest "radykalnej lewicy antykapitalistycznej" jak to niektórzy ładnie nazywają, który się odbył w 2008 jeśli się nie mylę, w którym uczestniczyło całe spektrum lewicy kanapowej i masa śmiesznych organizacji z kosmosu liczył 400 osób.
Z drugiej strony pojawiają się zarzuty że skłotersi, a konkretnie osoby które przyszły na demo w obronie Elby nie stawiły się na Dzień Gniewu. Jednym słowem wygląda to tak, że mamy głęboko gdzieś frekwencję ale jednocześnie pojawiają się zarzuty i żal do masy osób o nie stawienie się na protest.

Po pierwsze, Dni Gniewu były organizowane przez ZSP i zaprzyjaźnione organizacje lokatorskie (KOL i Akcja Lokatorska). Masa osób które uczestniczyły w demie w obronie Elby to osoby, które nie mają pojęcia i w życiu nie słyszały o podobnej organizacji jak ZSP i prawdopodobnie też o jakichkolwiek innych organizacjach nie związanych z głównym nurtem polityki parlamentarnej.
Równie logiczne jak zarzucanie osobom, które uczestniczyły w demonstracji w obronie Elby czegokolwiek jest postawienie zarzutu wobec wszystkich osób które uciska kapitalizm w postaci umów śmieciowych, śmiesznie niskich zarobków i braku jakiegokolwiek zabezpieczenia socjalnego, których w końcu tematy demonstracji jak najbardziej dotykają a jednak nie przyszły.

Po drugie należy zwrócić uwagę że grupy osób "organizujących skłoty" jeśli mogę to tak nazwać, nie są jedyną grupą której zabrakło na demonstracji. Może należy sobie zadać pytanie gdzie są wszystkie osoby, które były kiedyś w ZSP i tajemniczo zniknęły z tej organizacji. Gdzie są osoby które tworzyły kiedyś działającą sekcję edukacyjną. Gdzie są wszyscy pracownicy OTTO i innych agencji pracy, którym ZSP pomogło. Gdzie są związkowcy Sierpnia i Solidarności, z którymi ZSP się solidaryzowało. Gdzie są wszyscy lokatorzy których liczba sięga na pewno powyżej 1000, którzy przewinęli się przez infoshop na Targowej a nie przyszli w podobnej liczbie na Dzień Gniewu. Jest to masa osób, która nie ma nic wspólnego z subkulturą a jednak z jakiegoś powodu nie przyszła.

Może problem leży gdzie indziej niż w tym że skłotersi to capy, których obchodzi tylko chlanie i subkultura. Może problem leży gdzie indziej niż w tym że ktoś na pewno musiał się na kogoś obrazić z nie wiadomo jakich przyczyn i od tego momentu chodzi obrażony i nie przychodzi na demonstracje.
Być może zawiniło całe podejście do organizowania tego wydarzenia. Skoro liczba rozklejonych plakatów względem ilości osób uczestniczących wynosiła 10:1 i olbrzymia ilość pieniędzy została wyrzucona w błoto a do tego wiele osób straciło zupełnie swój czas w ramach reklamowania tego protestu, to może dało by się pomyśleć chociaż trochę przed organizowanie kolejnej demonstracji aby może coś jednak zmienić.

Po pierwsze jak spojrzymy na demonstrację w obronie Elby czy na demonstrację przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego przed Sejmem, w której uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy osób możemy łatwo zauważyć, że są to demonstracje dotyczące bardzo konkretnej sprawy. Oczywiście trudno porównać skalę demonstracji organizowanych przez główne związki zawodowe a demonstracjami organizowanymi przez ruch anarchistyczny, ale w nich też obowiązuje zasada, że większe jest zainteresowanie w sprawie demonstracji dotyczących konkretnych projektów i zmian niż tymi dotyczącymi spraw bardziej ogólnych (jak protest z okazji zjazdu Europejskiej Partii Ludowej)

Dzień Gniewu oraz cały 31 Marca w Europie był protestem nie związanym z jakąkolwiek okazją. Był protestem przeciwko ogólnej polityce broniącej kapitalizmu i wyzyskującej biednych. Jeśli 31 marca w tym Dzień Gniewu miały się przeciwstawić czemuś konkretnemu to na pewno osoba z ulicy nie zrozumiała jakiej konkretnej sprawy to miało dotyczyć.
Minęły dni kiedy organizowano protesty alterglobalistyczne, z których wynikało absolutne zero. Owszem, można i nawet należy organizować protesty przeciwko G8 czy G20, czy przeciwko aktualnemu systemowi ekonomicznemu, ale trzeba sobie zdawać sprawę że tego typu protesty będą miały zawsze charakter bardziej symboliczny i teatralny i nie wszystkie osoby będą miały ochoty wyciskać swoje soki życiowe dla czegoś tak bezproduktywnego.

Dzień Gniewu nie jest jedynym, który nie przyciągnął jakiejś imponującej rzeszy ludzi z ulicy. Podczas antykongresu w Katowicach przyszło trochę ponad 20 osób.
Wracając do początku. Problem nie leży w tym, że na demonstrację przyszło mniej osób. Nie ma czegoś takiego jak demonstracja za mała bo każda nawet dwuosobowa pikieta jest ważna. Chodzi o to aby nie mieć pretensji do osób, a zwłaszcza tych które nie wiedziały, nie wiedzą i prawdopodobnie w przyszłości się nie dowiedzą że akurat 31 marca miała miejsce demonstracja organizowana przez organizację zajmującą się sprawami społecznymi, która przecież nie ma na te sprawy monopolu, która była przeciwko wszystkiemu czyli przeciwko niczemu łopatologicznie to streszczając.

Kolejny problem i to poważny to tryb w jakim podejmuje się decyzje wewnątrz ZSP o organizowaniu czegokolwiek i sposobie wydawania pieniędzy. Być może byłoby mniej frustracji, gdyby nie fakt że działa się "na pałę" bez pytania kogokolwiek o zdanie, czego jedynym efektem jest to że jeszcze mniej osób ma ochotę w takiej atmosferze cokolwiek współtworzyć i że marnuje się czyjąś oraz swoją energię na nic.

J. Hernández

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz