niedziela, 6 grudnia 2009

sobota, 5 grudnia 2009

Znowu chujnia przy organizacji dema Antify w Łodzi

Tekst ten miał być początkowo listem do reszty redakcji CIA apropo promowania kolejnej idiotycznej akcji antyfaszystowskiej tym razem w Łodzi, lecz za bardzo się rozpędziłem i wyszedł mi artykuł :-)

Czy ich kurwa (przepraszam za wulgaryzmy ale ostatnio całe "lewicowe" burżuazyjne towarzystwo z Falanstera, apolityczne demonstracje antify etc. doprowadzają mnie do niezłej kurwicy) popierdoliło?!

Związek prawicy z komunistami? Co to kurwa jest? Dlaczego ciągle organizacje anarchistyczne powtarzają ten sam błąd i pozwalają jakiejś bandzie samozwańców organizować demonstracje antyfaszystowskie i układać ich profil polityczny?

Wiem jak wyglądała organizacja blokady antyfaszystowskiej w listopadzie 2008 roku słynnej "Koalicji Antyfaszystowskiej"- zbiera się 6 osób z czego być może dwie uczetniczyły kiedykolwiek w akcjach bojowych antify. Po dwóch spotkaniach (na których już nie byłem) na CIA trafia oświadczenie KA, mającej jakoby reprezentować całą warszawską antifę, w którym pojawia się zakaz przynoszenia "czerwonych flag". Zakotwiczone "P" oczywiście mile witane bo "dobrze się kojarzy" "zwykłym osobom".

Podobna sytuacja, tyle że jeszcze gorsza miała miejsce w tym roku. Tajemnicze "porozumienie 11 listopada" o którym dowiadujemy się przez osoby z innych miast, organizuje "Mobilizację Antyfaszystowską" tyle że w tym roku nawet nie chcieli powiedzieć prywatnie czy i gdzie jest jakieś spotkanie. W internecie anonimowi "Czytelnicy CIA" rozkrzykują się o tym, że "nie damy komunistom (rozumiem że mieli na myśli autorytarną lewicę) podpinać się pod akcje antify" Zgoda- Ja też jestem przeciwko jakiejkolwiek współpracy z PPP, Sierpem 88 i innym gównem. Aleeee...jak wszyscy wiedzą na demonstracji przy Świętokrzyskiej pojawia się towarzystwo z Gazety Wyborczej i inni liberałowie, którzy jak widać zupełnie nie przeszkadzają organizatorom.

Przedtem na CIA w komentarzach oczywiście robi się burdel, do którego dolewają benzyny wszelkiego rodzaju prowokatorzy. Część anonimów była pewnie prawdziwymi osobami, które były wkurzone na "apolityczność" całej akcji, inna część była zwykłymi napinaczami, której tylko zależało na tym aby jak najmniej osób pojawiło się w Warszawie 11.XI.

Tym razem ma miejsce demonstracja w łodzi przeciwko przemarszowi Nacjonalistów pod pretekstem upamiętnienia rocznicy wprowadzenia stanu wojennego przez reżim Jaruzelskiego. Sami organizatorzy kontry nazywają siebie "Porozumieniem Antytotalitarnym". Tutaj pozwolę sobie na małą dygresję co do samego słowa "Totalitaryzm". Słowo to zostało wymyślone podczas antykomunistycznej nagonki McCarthy'owskiej jaka trwała w USA w latach '50 (http://en.wikipedia.org/wiki/McCarthyism), sam termin jest dosyć manipulatorski, ponieważ jak pisałem kiedyś wcześniej, każdy rząd dąży do tego aby zwiększyć do maksimum kontrolę nad społeczeństwem, więc każdy rząd możemy nazwać totalizującym. Z drugiej strony nawet w Korei Północnej ludzie wyrażają w ten czy w inny sposób sprzeciw wobec reżimu, co już nie pasuje do definicji "Totalitaryzmu", w którym wszystkie jednostki miały by chodzić jak roboty jak w filmach Fidyka. Wniosek jest taki, że totalitaryzmu słownikowego w świecie rzeczywistym nie ma.

Wracając do "ojczyzny". Po raz kolejny tajemnicza grupa spiskowców organizuje demonstrację antyfaszystowską i robi wrażenie jakby reprezentowała całe środowkisko Łódzkie. Większość organizacji i osób w polskim ruchu anarchistycznym, które dodatkowo coś robią oprócz sączenia piwa w "alternatywnych" knajpach, to lewicowi anarchiści, anarcho-syndykaliści, anarcho-komuniści, anarchiści bezprzymiotnikowi, w każdym razie osoby jak najbardziej antykapitalistyczne. Nawet w FA, która kocha się z różnymi świrami libertariańskimi i zaprasza ich na własne obozy jest sporo osób całkiem porządnych. Dlaczego więc po raz kolejny zamiast zorganizować normalne, antyfaszystowskie, antykapitalistyczne demo przez lewicową frakcję FA, ZSP, LA czy ktokolwiek inny zainteresowany, pozwalamy aby ktoś inny organizował apolityczny cyrk, organizowany przez bandę ignorantów?

Mam nadzieję że tekst ten posłuży się jako refleksja przy organizowaniu następnych demonstracji antify i powodowaniu kolejnego napinactwa w komentarzach na CIA.

Wyjazd kurwa z CIA i brać się za książki. Anarchizm, to komunizm wolnościowy, nieuki.

Wasz lubiany i kochany H2

sobota, 5 września 2009

pr@cownice

Co to jest demonstracja?

Zadając pytanie na temat tego czym jest demonstracja nie zamierzam opisywać jak wyglądają różne zgromadzenie wielu osób o jakiś tam pogądach lecz przede wszystkim opisać p o c o organizuje się wszelkie manifestacje o podtekscie politycznym i socjalnym. Pytanie na pierwszy rzut oka wydaje nam się proste i pierwszą odpowiedzią jaką można usłyszeć od wielu osób kręcących się w pobliżu lub wewnątrz ruchów lewicowych uwzgledniając niestety z bólem także wiele osób uznających siebie samych za anarchistów i anarchistki oraz innych radykalnych lewicowców brzmi: ¨Demonstrację organizujemy po to aby przekonać przechodniów i osoby oglądające komercyjne media do naszych takich czy innych poglądów"

Jest to definicja, która według mojej skromnej osoby jest beznadziejnie niedorzeczna i głupia z kilku powodów takich jak choćby niemożliwość przekonania w ciągu kilku minut podczas których demonstracja idzie przez ulicę (znając polskie warunki w stylu piknikowego wypadu z psem na spacer do parku razem ze znajomymi) osób które prawdopodobnie po raz trzeci w swoim nudnym życiu spotkały się z czym bardziej radykalnym, interesującym i podniecającycym niż napierdalanka między NSDAPiSem i NSDAPO na falach telewizji albo sex afery u Leppera, gębą Kurskiego, Komorowskiego, Tuska, Dorna, Rydzyka, Jankowskiego, Kurwina, Tymińskiego, Kwacha, Millera etc. Osoba która na co dzień żyje w rzeczywistości tworzonej przez serwisy informacyjne TVN, Polsatu i TVP nie będzie w stanie zrozumieć dlaczego ci ludzie do kurwy nędzy protestują skoro wiadomo, że w Polsce mamy wspaniałą jakość życia, nie ma wyzysku w pracy, dzieci głodujących, wspaniały system szkolnictwa i opieki zdrowotnej etc. Oczywiście na szczęście jest mnóstwo osób, które nie ogląda TV, nie głosują, mają w dupie boga i religię oraz które mniej więcej ogarniają albo mają pewne wątpliwości związane z tym czy kapitalizm jest najlepszym system produkcji i redystrybucji dóbr pod słońcem. Tyle że tutaj mamy kolejny problem związany z ukierunkowaniem propagandy i organizacją demonstracji, ktore zazwyczaj przebiegają przez centrum i często nie wiadomo dla kogo są skierowane...dla urzędników...dla burżujów, którzy mieszkają w centrach miast albo w przyległych ministerialnych i dyplomatycznych dzielnicach, przez które często przechodzą pochody? Czy może powinny być organizowane w biedniejszych dzielnicach peryferyjnych, gdzie mieszka proletariat? Naprzykład jak idę na wiec lokatorski pod ratuszem nigdy nie wiem do kogo jest on skierowany. Z jednej strony mamy kilkumetrowe ściany i mury Ratusza za którymi głeboko w jaskini siedzi znana warszawiakom osobistość polityki "Hanka Idiotka", którą HGW czy jest, czy naprzykład nie wyjechała sobie na wakacje. Z drugiej strony przechodzi cała kupa osób, ktore wracają do domu z pracy w godzinach szczytu i koncentrują się przy stacji metra przy Placu Bankowym. Zamiast właśnie przy nich organizować radykalną pikietę i rozdawać im niepoprawne politycznie ulotki, stoimy jak barany przy Ratuszu i tylko co niektóry przechodzień z tamtej strony spogląda na nas przez zadymioną hałaśliwą ulicę jak bojownik ruchu oporu z Afganistanu na pustyni wyszukującego jakiegoś Polskiego patrolu, który można by było rozpierdolić w powietrze.

Wracając do tematu: wciąż nie jest jasno ustalone dla kogo konkretnie i w jakim celu ma być demonstracja. Jeżeli zanalizujemy sobie kwestię, możemy stwierdzić że wystąpienia publiczne mogą odbywać się w dwóch celach: pierwszy to informacja osób, z którymi łączy nas interes klasowy, to jest robotników stref przemysłowych i jednocześnie mieszkańców biednych dzielnic czy blokowisk jak Ursynów, Chrzanów, Tarchomin, Bródno, Grochów, Gocław, etc albo zubożonych dzielnic kamienicowych takich jak Praga, Ochota albo Wola a nie klasę średnią i burżuazję mieszkającą w Śródmieściu, Żoliborzu na Mokotowie, Powiślu itd. Organizując demonstracje przed urzędami i organizując przemarsze przez burżuazyjne dzielnice, nasz przekaz powinien być jasny- "Jesteśmy ostro wkurwieni i jak nie spełnicie naszych rządań słono za to zapłacicie" Jest to drugi cel polegalący na zastraszeniu klas wyższych i przypomnieniu im że jak za bardzo będą naciągać pałę, to może się to dla nich źle skończyć. Tymczasem niektóre osoby odrazu krzywią się jak jakaś frakcja demonstracji zaczyna wykrzykiwać tzw. "wulgarne" i agresywne hasła, gdyż według nich może to "zrazić przechodniów do naszych poglądów". Jakich kurwa przechodniów?-pytam ja. Klientów butików i luksusowych pasaży?
Oczywiście jest jeszcze trzeci sposób akcji jak ktoś ma bujną wyobraźnię, jest twardzielką i/lub twardzielem oraz lubi wywoływać skandale zawsze może zorganizować jakąś super bezczelną, chamską, nieprzyzwoitą, prowokacyjną akcję, nieważne w jakiej dzielnicy, naprzykład rozebrać się do naga i z dyndającymi klejnotami przebiec prez Marszałkowską w ramach powiedzmy protestu przeciwko podniesieniu kosztów żywności albo obrzucić Papa-Mobile gównem przy śpiewie psalmów. Wtedy niemożliwe jest nie-zwrócenie na tą akcję uwagi, więc ma ona niewątpliwie charakter zarówno informacyjny jak i wyraźnie przekazuje celom akcji co o nich sądzimy. No i na dodatek daje nam nieopisane przeżycia i satysfakcję.

Osoby mieszkające w zubożałych dzielnicach dużo lepiej identyfikują się z linczowanym przez komercyjne media górnikiem niż z jakimś zaćpanym typkiem, ktoremu język się kręci, z dziwną fryzurą i, ktoremu TVN i wybiórcza udzielają wywiadu o motywach protestu przeciwko wizycie jakiegoś tam dygnitarza. Nie zamierzam krytykować tutaj jaką kto ma fryzurę ani co kto bierze, bo to mnie nie obchodzi, w każdym razie nie ma co się przejmować za bardzo PR'em jaki robią nam media, bo i tak coraz większa część osób ma je głęboko w dupie.albo ogląda je z przymróżeniem oka. Pan Staś- Niee no kurrrrwa!!! Ja pierdoolę....pfeee...aaale kłamią, Ejj!- Renataaa...Słyszałaś co tu pierdolą na temat prywatyzacji Stoczni? Pani Renia-Kuuuurwa...pierrrdolone złodzieje!. (typowa rozmowa za ścianą w bloku od godź. 19:30 do 20:00). Organizując demonstracje nie bójmy się wyrażać w pełni naszych poglądów i nazywać rzeczy po imieniu (kapitalizm to gówno), bo za każdym razem kiedy próbujemy "pokojowo przekonywać rządzących" do takich a nie innych działań, tak naprawdę jedynie co osiągamy to coraz większe osłabienie, poddanie się bez żadnej duskusji absurdalnym prawom ustanawianym przez państwo (obowiązek zgłoszenia zgromadzenia publicznego), zamiast łamać prawo i swobodnie wyrażać nasze poglądy. Im bardziej legalnie działamy tym bardziej przypominamy socjaldemokratów ślepo wierzących, że da się poprawić ten świat wysyłając petycje* i przykuwając się do drzew.

Tak naprawdę najważniejszym sposobem działań anarchistow powiny być akcje bezpośrednie, ale na warunkach które obecnie mamy w Polsce, omawianie ich bardziej przypominałoby fantazje erotyczne po kilku LSD niż poważną dyskusję. Mam nadzieję że tekst posłuży się niektorym osobom do zrewidowania swoich poglądów na temat organizacji kolejnych nudnych demonstracji.

Javi

*Jeżeli chodzi o petycje, które podpisywane przez kilkaset tysięcy osób to rzeczywiście mogą one działać jak naprzykład petycja Greenpeacu do Nixona przeciwko testom jądrowym na Pacyfiku, która zadziałała...ale trzeba wziąść pod uwagę że główną obawą rządzących nie jest tu nawet utrata wyborców (spora część podpisujących było kanadyjczykami), lecz przeniesienie protestu z papieru na ulice oraz potencjalne zagrożenie ze strony grup stosujących akcje bezpośrednie przeciwko obiektom wojskowym i koncernom współpracującym z wojskiem i zagrożenie ze strony grup terrorystycznch, które mogłyby się wytworzyć analogicznych do RAF'u i Czerwonych Brygad, które mogłyby skończyć z życiem ukochanego prezydenta albo szefów niektórych koncernów. Jeżeli petycję podpisuje 300.000 osób to o pierwsze sygnał że niezadowolonych jest jeszcze więcej (przyjmijmy że 400.000), wśród tych 400.000 znajdzie się spokojnie 10.000 osób zdolnych wszczynać gwałtowne zamieszki, 500 osób zrzeszonych w grupach stosujących różne akcje bezpośrednie przeciwko koncernom i wojsku i być może 50 osób powiązanych z organizacjami terrorystycznymi gotowymi załatwić kilku upierdliwych CEO'sów, prokuratorów i doradców (a może nawet samego prezydenta).

wtorek, 25 sierpnia 2009

Gniew Ludu

Lud jest jako podmiot życiowy wszędzie, zarówno konsumując produkty jak i wykonując pracę najemną, na pozór czynności nie związane z tym co wyobrażamy sobie jako walkę rewolucyjną interaktujemy z tysiącami innych osób tworząc kruche lecz szybko odnawialne i wymienne sieci relacji społecznych tworzących międzyludzki system pionowej kontroli i ukośnej autokontroli kapitalistycznej.

Impulsy nerwowe rzeszy powodują stan szokowy docierając do środka systemu produkcji oraz reprodukcji kontroli. Gniew jest to stan pomiedzy chęcią oraz wyrażeniem woli (czynu). Z tego powodu mówimy o gniewie ludu jako kolektywnym doświadczeniu zwektoryzowanej rzeszy ludzkiej przeciwko masie nieporządanych zjawisk, które w miarę pozbawiania ich transcendentnego znaczenia stają się egzekwowalne tylko niezamaskowaną przemocą.

Upadek równowagi między codziennym wyzyskiem oraz jego antytezą w postaci propagandy systemowej, prowadzi do znoszenia transcendentnego charakteru wszelkich zjawisk oraz rozumowań, z którymi mamy na co dzień do czynienia. Gniew wybucha tam gdzie niemożliwe staje się już połączenie życia jaki toczymy na co dzień z tym co widzimy w telenoweli. Lud jako siła tworzy się tam, gdzie logika systemowa sama przez siebie traci jakiekolwiek rozumowanie tłumaczące. Gniew Ludu jest faktem, jest nieunikniony. Występuje we wszystkich miejscach na calej przestrzeni życia. Choć nie płoną jeszcze samochody nie ma żadnego imperatywu, które zatwierdzi że to się kiedyś/gdzieś nie stanie. Gniew ogarnia wszystko i rusza wszystkim. Gniew Ludu przenika i destruuje nieuniknienie cały system.


H2 aka. Javi Hernández